w trakcie naszej podrozy często mijaliśmy farmy krokodyli,jakos zawsze brakowalo czasu na ich odwiedzenie a poza tym wydawalo nam się to zbyt komercyjnym przedsiewzieciem,w koncu postanowiliśmy pojechac i zobaczyc na wlasne oczy,farma na langkawi polozona jest w urokliwym miejscu troche na uboczu ale latwo do niej trafic bo dojazd jest dobrze oznakowany,turystow jak zwykle niewielu- w koncu jesteśmy przeciez poza sezonem :),
dowiedzieliśmy się ze o godz.11.15 jest pokaz (jakies fiki miki z krokodylami),no to czekamy,
przyszli trzej faceci wskoczyli do wielkiej klatki z dwoma wielkimi bydlakami ( każdy po 4-5m),wstyd się przyznac ale czekalem z aparatem az wydarzy się cos nieoczekiwanego i ktorys zostanie pozarty albo przynajmniej jakas czesc ich ciala ulegnie amputacji,aparat nastawiony na zdjęcia seryjne a tu nic,krokodyle potulne jak baranki leza sobie grzecznie ,otwieraja paszcze i machaja ogonem, istny cyrk,
pozniej przeszliśmy do drugiej czesci farmy gdzie w malowniczo położonym sporym bajorku pluskalo się kilkadziesiąt sztuk (my naliczyliśmy 42) i to było to! my cichutko po pomoście-krokodyle cichutko w wodzie do nas,potwory byly bardzo blisko,wystawialy czubek glowy ze slepiami który nie zapowiadal ze pod woda kryje się olbrzymie cielsko,oglądaliśmy jak podpływają do siebie i walcza o terytorium,fajnie az dreszcze przechodzily po plecach,
po drodze zahaczylismy o wodospad durian perangin nie tak imponujący jak w porze deszczowej ale zawsze cos,tym bardziej ze wreszcie moglem wykapac się w chlodnej wodzie,w rozlewisku taplalo się paru lokalesow, glownie dzieci wiec jako jedyny bialy byłem dodatkowa atrakcja popołudnia,jeden odważny dzieciak znający troche angielski przepytal mnie z podstawowych danych i chyba go moje odpowiedzi usatysfakcjonowaly bo krzyknął do kolesi –this man ist cool! i tak oto zostałem dopuszczony do wspolnego pluskania,
pozostala czesc dnia spędziliśmy na plazy tanjung rhu na północy wyspy,piasek nie tak bialy i drobny ale za to co za widok ! fototapeta ,bomba, knajpka przy plazy nie zapowiadala kulinarnych rozkoszy i tu mile zaskoczenie,takiej sałatki som tam (posiekana niedojrzala papaja z czosnkiem,papryczka chili suszonymi krewetkami marchewka wymieszana w syropie kokosowym posypana orzechami nerkowca i skropiona limonka)jeszcze nie jedliśmy,zjadłem dwie,baba chciala mnie orznac przy wydawaniu reszty i tak mieszala ze sama sie orznela, a dobrze jej tak, :p ,w drodze powrotnej były wyścigi naszego skuterka z wielkimi czarnymi chmurami,rozwinelismy zawrotna predkosc 60 km/h i wygraliśmy!