Ponad 25 tys. kilometrów, nie licząc tych przemaszerowanych,10 lotów, około 150 litrów wypitych płynów, temperatura 34 st., wilgotność ponad 97% (tabletki z minerałami zaczynały musować zaraz po wyjęciu z opakowania), ponad 4tys zdjęć ,a jednak ciągle nam mało. Smutek i żal to towarzysze ostatniego dnia w Malezji.
Wielkie podziękowania dla ludzi , których poznaliśmy, dla sympatycznego kucharza kibica Liverpoolu, dwóch Austriaków z Damai Beach, Niemki z Parku Bako będącej na kontrakcie w Singapurze, Anglika i dwóch Szwedek poznanych w Kuala Besut, samotnie podróżującego Francuza z Kuching, parki hipisów z Penang, dwóch Angielek z Londynu, Szwajcara, studenta z Singapuru no i Boba z restauracji Amelia za romantyczne kolacje na plaży Perhentian Kecil.
Podziękowania dla przyrody która nas oczarowała, zwierząt, które pozwoliły się zobaczyć i sfotografować, i tych ukrytych w dżungli bawiących nas swoimi odgłosami, dla wszystkich kucharzy za smaki, które będą nam towarzyszyły do końca życia jako coś niepowtarzalnego. I dla Was wszystkich, którzy nasze wypociny czytaliście i komentowaliście. Nie przypuszczaliśmy, że pisanie bloga z podróży sprawi nam taka frajdę.
W głowie już pełno pomysłów na przyszły rok.
Pozdrawiamy
Justyna i Wojtek