czas szybko biegnie,zal uciekajacych już nie dni ale minut,zachwycamy się okolica, ludzmi tu zyjacymi chodzacymi na codzien w przepieknych strojach,pierwsze wrazenie to jak spotkanie z kosmitami,niesamowite jest to ze nie jest to cepelia,tak ubrani pracuja w polu ida na targ i chodza po domu, kazda mniejszosc etniczna ma swoje barwy,charakterystyczne nakrycia glowy,odwiedziliśmy dzis niedzielny targ w miasteczku ba ha (110 km od sapa) dokad przybywaja z okolicznych gor kwieciści hmongowie,nam najbardziej podobaja się czarni hmongowie ,wyglądają elegancko i dostojnie,chyba pisałem wczesniej ze to najbiedniejsi ludzie w wietnamie, w większości sa analfabetami ,emigrantami z południowych Chin i Tajlandii, zajmuja się glownie handlem i rolnictwem,dziewczynki już w wieku 14 lat wychodza za maz rodza ponad dziesiecioro dzieci, poznaja swych mezow na sobotnich targowiskach gdyz ich domy sa oddalone daleko od siebie i jest to właściwie jedyna możliwość kontaktu z sąsiadami,sa pogodni chetni do rozmowy,jak chca cos sprzedac i odmawiamy ida za nami dosc dlugi czas nie odzywajac się żeby po jakims czasie znowu zapytac czy czegos nie potrzebujemy,polubiliśmy ich towarzystwo,zobaczyliśmy jak mieszkaja co jedza ,jak przyrządzają posilki i jak ciezko pracuja na zboczach gor a przy tym jak sprawnie się poruszaja,,sa niewielkiego wzrostu, niektórzy sięgają mi troche powyżej pasa,
jedzeniowo przerzuciliśmy się na mieso, stosownie do regionu,próbowaliśmy dzikiej swini i bawola z trawa cytrynowa z grila, swinka zdecydowanie smaczniejsza,
sporo się ruszamy,wdrapaliśmy się na okoliczna gorke skad można ogarnąć wzrokiem cale sapa (zdjecie) jutro znowu w teren w doline do hmongow,