Wyprawa łodzią na nurkowanie to był strzał w dziesiatkę.Pięć zejść do wody,mała plaża i obiad w wiosce rybackiej.Na przylądku rekinów pływały najprawdziwsze rekiny podobno gatunek nieagresywny, a tam gdzie miały być żółwie,były.Płynęliśmy za jednym kolosem wielkości pralki.W jednej chwili podpłynał pod powierzchnie i wystawił łeb nad wodę udając potwora z Loch Ness.Komiczne.Rafy i ryby inne niż w Morzu Czerwonym i na Karaibach.Wielkie mózgi i wachlarze, rybki nemo chowające się ukwiałach,pierzaste rozgwiazdy i ryby papuzie.
Przed wycieczka przenieśliśmy się do domku na palach nad sama wodą, który skromnie urządzony, ale z klimatyzacja,porządna łazienką,pachnącymi ręcznikami,prądem przez 24godz/dobę w porównaniu do poprzedniego miejsca wydaje nam się oazą luksusu.
Kolacje są tu szczególnie romantyczne.Stoliki na plaży,zapalone świece,spokojna muzyka, owoce morza i ryby z grila w potężnych porcjach,soki ze świeżych mango plus ciasto bananowe.Jeść i tyć.