po raz kolejny przekonalismy sie ze jazda autobusem dostarcza nam sporo wrazen,postanowilismy sprawdzic przewodnik lonely planet i wybralismy jako srodek transortu z lotniska do centrum lokalny autobus, 2 lata temu przylecielismy poznym wieczorem i bylismy skazani na taksowke,pomimo dlugich negocjacji zaplacilismy wtedy ok 150000dongow (20zl),czego mozna sie spodziewac za cene 3000 (50gr)?predkosci ok 10km/h,pan kierowca wykazal sie znajomoscia wrzucania biegu nr 1,pozostalych chyba nie znal badz pojazd w takowe nie zostal wyposazony,jednym slowem-ruina,ale za to wewnatrz mile zaskoczenie klimatyzacja plus monitor lcd z filmem propagandowym, do tego dodajmy obowiazkowy postoj na posilek szofera przy odleglosci z lotniska do centrum 7km,
hotel wybralismy rowniez z przewodnika -madame cuc,rewelacja!w calym sajgonie sa trzy o tej samej nazwie ,maly skromny z mila obsluga,cena 18$ ze sniadaniem,kolacja,dostepnymi przez caly dzien owocami,kawa,napojami,pokoj z wi-fi,klimatyzacja tv(pene pakiet amerykanski lacznie z hbo,
co do wygladu i nazwy mam skojarzenia jednoznaczne,podczas wojny prawdopodobnie pelnil funkcje domu publicznego,
durian ze wzgledu na swoj specyficzny zapach przypominajacy wymiociny nigdy nie zachecal nas do konsumpcji,w tajlandi sa zakazy wnoszenia go do hoteli oraz przewozenia srodkami komunikacji miejskiej,czuc go juz z odleglosci paru metrow,jednak rok temu w malezji zostalismy nim poczestowani i smak w pelni rekompensuje odrazajacy zapach,kupiony w dniu wczorajszym byl transportowany przez justyne,pomimo tego ze byl zapakowany w plecaku widac bylo nieco pokrzywione miny niektorych przechodniow,dzien zakonczylismy uczta owocowa durianem i mango.