ostatni dzien w mui ne niewiele roznil sie od poprzenich-typowe plazownie,z wiekszych atrakcji to szczur biegajacy w knajpie pod chmurka i miejscowi wspoltowarzysze posilku spozywajacy ugotowane (myslelismy ze jajka kurze na twardo) pisklaki w skorupkach,co kraj to obyczaj,mielismy po tym widoku pewne watpliwosci czy te jaja przepiorcze nie byly takie same,owoce morza rozstroily moj zoladek co w polaczeniu z katarem nie zachecilo mnie do wczorajszego pisania,wczesna pobudka nic nie dala bo wracajacych z polowu kutrow bylo co kot naplakal ( chyba nie sezoz polowow),nawet aparatu nie chcialo sie wyciagac wiec po szybkim sniadaniu ruszylismy skuterkiem zobaczyc czerwone wydmy,czerwone okazaly sie lososiowe obstawione przez miejscowych naciagaczy na parking,jedzenie i napoje,cale tabuny przewodnikow i zebrzacych maluchow,pare fotek i w nogi do hotelu,wieczerom jeszcze rundka przez wioche w stylu sajgonczykow czyli objazdowka haha! i jak zwykle konsumpcja do poznych godzin wieczornych,bylbym zapomnial, dnia poprzedniego czyli 8 marca z okazji dnia kobiet poszlismy do najlepszej (podobno ) restauracji w mui ne o dzwiecznej nazwie sankara,na pewno urokliwa i zdecydowanie nadajaca sie na tego typu okazje ,obsluga bez zarzutu do justynki zwracala sie madame a do mnie sir,tiramisu bylo wyborne ale po swietnym lasagne w sajgonie nic juz tu nas nie zdziwi,
aby nam mozgi nie zesztywnialy zaczelismy uczyc sie podstawowych wietnamskich slowek,zaczelismy od liczebnikow na skojarzenia,i poszlo to tak:
fonetycznie od jeden do dziesiec:mot,hai,ba,bon,na,sol,baj,tam cin,muj,co do zapamietania brzmi miej wiecej tak:mlot rekin o imieniu babona grala nam soul potem poszla na plaze tam daleko wypic cin cin moje,obcykalismy takze dzien dobry ,dziekuje,prosze ,nic nie szkodzi,tak ,nie,do widzenia i szpanujemy przed wietnamczykami wywolujac w nich rozbawienie prawdopodobnie z powodu naszej "perfekcyjnej "wymowy,:)
tak jak zapowiadalismy ruszylismy tylki i dzisiaj wieczorem przyjechalismy do nha trang,dobrze ze tylko na jedna noc bo po wstepnym rekonesansie niegodne wiekszej uwagi,typowe miasto letniskowe pelne nadmorskich knajp i hoteli bez wyrazu,ale chcielismy zrobic mala przerwe przed jutrzejsza calonocna jazda sleeping busem do hoi an,hotel wybieralismy z przewodnika lp i jak zobaczylismy nazwe od razu zapadla decyzja tylko tam! :) patrz zdjecie ! :),poza fajna nazwa ma on jeszcze inne zalety,kosztuje cale 8 $,duzy pokoj,3 kroki do morza (a fale byly dzisiaj kolosy)i mila obsuge,w okolicy jet jedna ciekawa rzecz do zobaczenia ale o tym w nastepnym wpisie